czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 1

               Leżałam bezczynnie w łóżku podczas gdy ten idiota zachwycał się nocą spędzoną ze Zwyciężczynią. Gdybym tylko wiedziała jaka "nagroda" czeka na osobę, która jako jedyna przeżyje Głodowe Igrzyska. Może dlatego Cato tak się wściekł, gdy się zgłosiłam, otumaniona chęcią odrobiny sławy. Jaka ja byłam głupia. A teraz niemal każdą noc muszę spędzać w coraz to nowym łóżku. Już tak dawno nie czułam ciepła, ani miłości płynących z seksu. Spójrzmy prawdziwe w oczy. Marionetki w rękach Kapitolu nigdy nie doświadczą tych dwóch rzeczy. Nie gdy ich ciało jest tylko zabawką, do zdobycia za określoną sumę pieniędzy. Najgłupsze w tym wszystkim jest, że każdy kto mnie wykupi, uważa się za najważniejszą i najcudowniejszą osobę w moim życiu. Podczas gdy ja ich tak naprawdę nienawidzę. Jednak muszę to robić. Inaczej znów będą mnie torturować.już wolę kilkanaście minut bólu spowodowanego niechcianym stosunkiem.
               Odrzuciłam kołdrę z mojego gołego ciała i opuściłam nogi na podłogę. Seneca Crane nadal spał. Nic dziwnego. Wieczorem tak się napił, że wszystko przebiegło w ciągu zaledwie kilku minut. Wprawdzie mogłam wyjść już wtedy. Nie zdołałby mnie powstrzymać, zwłaszcza po tylu drinkach. Całą nieprzespaną noc, zastanawiałam się dlaczego w takim razie nie wróciłam do apartamentu w Ośrodku Szkoleniowym. Może chodziło o strach przed spotkaniem Cato, a może o zwykły wstyd, że jako odpowiedzialna za śmierć czterech osób nie byłam w stanie nawet się nikomu postawić. Byłam zwykłą dziewczyną na jedną noc. Chwyciłam za czarny, satynowy stanik leżący na podłodze zaraz przy łóżku i zapinając go, nogą starałam się podnieść bluzkę. Gdy tylko cienki materiał zakrył klatkę piersiową, byłam w stanie wstać w poszukiwaniu dolnej części garderoby. Ubrana rozejrzałam się po jaskrawej i nowoczesnej sypialni. Każda rzecz należąca do gospodarza wywoływała u mnie odruch wymiotny. Wreszcie odszukałam skrawek śmierdzącej perfumami papeterii i pióro, za którego wartość można byłoby wykarmić kilka rodzin z biedniejszych dystryktów. Szybko napisałam, że dziękuję za przemiłe wspomnienia nocy. Kładąc ją na "mojej" poduszce, powstrzymywałam się przed wbiciem noża prosto w serce organizatora Igrzysk.
               Rezygnując z zadzwonienia po prywatnego szofera naraziłam się na spotkania z moimi poprzednimi właścicieli. Wprawdzie odległość dzielącą mnie od Ośrodka można pokonać w trzy minuty, ale pomimo zmęczenia i głodu nie chciałam jeszcze wracać do tak dobrze znanego mi terytorium. Przy ogromnych, szklanych drzwiach zatrzymałam się na sekundę, a następnie odbiłam w prawo. Idąc nieuczęszczaną ulicą, co jakiś czas zaczepiałam stopami o korzenie drzew. Jedyna naturalna zieleń w pełnej przepychu stolicy. Ci idioci zrezygnowali ze spokojnych zakątków parków na rzecz brukowych ulic i automatycznych schodów, które pozwalały ich leniwym tyłkom na dostanie się gdziekolwiek chcieli, bez najmniejszego ruchu palcem. Wyciągnęłam ręce na boki. Palce zahaczały o wilgotne ściany budynków. Zimno płynące od każdej kropli wody było nie to, że przyjemne, o ile bardziej odpowiednie. Właśnie takie małe aspekty jak wystające korzenie, woda spływająca po szorstkich ścianach, czy przyjemny, aczkolwiek duszący zapach kwiatów, pozwalały mi powrócić do czasów dzieciństwa, gdy byłam jeszcze niewinną, ukochaną córeczką rodziców. Jak wiele się od tamtego czasu zmieniło. Moja matka nie żyje, ojciec nie chce mnie znać, a bracia... cóż... oni najgorzej znieśli moją przemianę. Nikt z nich nie utrzymuje ze mną kontaktu, a jeszcze trzy lata temu wspólnie śmialiśmy się na ganku naszego domu.
- Jak szybko można spieprzyć sobie życie. - westchnęłam opadając na wilgotną od porannej rosy, trawę.
- Co prawda to prawda. - odpowiedział mi głos, na którego brzmienie mocniej zabiło mi serce.
Nie potrzebowałam patrzeć w kierunku przeciwległego końca niewielkiego parku. Ten głos znałam, aż za dobrze. Tyle, ze tym razem nie było w nim czułości, ani wściekłości. Był całkowicie wypłukany z jakichkolwiek emocji, perfekcyjnie obojętny. Kiedyś pewnie bardziej zwróciłabym na to uwagę, ale teraz przyzwyczajenie wzięło górę nad czymkolwiek.
- Co tu robisz?
Zamknęłam oczy wsłuchując się w nie tak odległy szum samochodów i pustych rozmów na każdy możliwy temat.
- W nocy byłaś u swojego kolejnego kochasia?
Zacisnęłam dłonie w pięści, zamykając w żelaznym uścisku garść ziemi i trawy. Podniosłam się i wreszcie na niego spojrzałam. Dawna fascynacja jego ciałem, jego osobą minęła już dawno, co nie znaczyło, że te słowa zabolały.
- Doskonale wiesz, że nie robię tego dla przyjemności, - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - Zresztą nie jesteś lepszy. Co u lady Mershall?
Moje słowa były przepełnione jadem, nic dziwnego skoro starał się mnie oceniać, a sam był czymś w rodzaju męskiej dziwki.
- Zawsze możesz odmówić.
Tylko trzy słowa. Nie raczył nawet odpowiedzieć na pytanie. Wstałam, by choć trochę się z nim zrównać. Wprawdzie od zawsze był ode mnie wyższy, jednak nie miałam zamiaru pokazywać mu, że zauważyłam ten szczegół.
- Doskonale wiesz, że próbowałam. Robiłam to, a potem kończyłam jako szmaciana lalka przyczepiona do najróżniejszych narzędzi tortur.
Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Przepiękne tęczówki przepełnione zimnem i zniewagą wobec mojej osoby.
- Najwyraźniej za mało. To wszystko tylko i wyłącznie twoja decyzja.
Tego było za dużo. Najpierw mnie porzucił, wystawił jako kolejną zabawkę dla Kapitolu, a teraz ma pretensje?
- Spytaj się lekarzy ile razy lądowałam na szpitalnym łóżku, starając się cokolwiek robić. Od odmowy, poprzez leki, alkohol, narkotyki, na próbach samobójczych kończąc.
Podeszłam jeszcze bliżej, skutecznie hamując napływ łez do oczu.
- Jesteś śmieciem Hadley. Wcale nie jesteś lepszy, niż ci wszyscy idioci. W twoim mniemaniu jesteś idealny, a każdy kto nie sprosta wyzwaniom jest nic niewarty. Zastanów się na co przygotowujesz te wszystkie dzieciaki. Na życie w luksusie, czy raczej na noce spędzone w obcych łóżkach w ramionach potworów, wykorzystujących ich ciało do zaspokojenia własnych przyjemności.
Ledwo skończyłam tyradę, a pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Z niechęci do własnej słabości odwróciłam się na pięcie i wbijając sobie paznokcie, aż do krwi, zostawiłam go tam. Przeszłość była bez znaczenia. Wszystkie pocałunki, wszystkie prezenty, wszelkie słodkie słówka. Należały do życia dawnej Clove. Tamta dziewczyna jako swój dom traktowała Drugi Dystrykt, jako miejsce do odpoczynku zieloną sypialnie na drugim piętrze zabytkowego domu. Tamta Clove odeszła, a wraz z nią wszelkie uczucia skierowane do Cato.

______________________________________________________________________________
Pierwszy rozdział. Trochę chaotyczny i niezbyt w stylu dawnego Clato, ale spokojnie. Wszystko w swoim czasie się rozwiąże :) Następny rozdział już za tydzień. Może trochę wcześniej. Do zobaczenia.